Na szczycie wzniesienia wybudowany został zamek Hosap,którego ruiny zachowały się po dziś dzień…Niestety ruiny są nie dostępne dla zwiedzających, o czym już zawczasu przeczytaliśmy w naszym przewodniku…
ak tylko doszliśmy do zamku przybiegły do nas lokalne dzieci bardzo odważnie dopytując się "What's your name?", „Where are sou from?” "Do youhave pen?" … żeby tego było mało! Wręcz żądały, żeby im zrobić zdjęcia!Niesamowite wrażenie… za każdym razem chłopcy ustawiali się na baczność, z podniesioną brodą i idealnie opuszczonymi wzdłuż ciała rączkami… Nie potrafię sobie wyobrazić naszych polskich dzieci zachowujących się w taki sposób…uprzejme, zaciekawione, miłe… W trakcie schodzenia z zamku, podszedł do nas12-letni chłopiec i tu popełniłam drobna gafę… targając mu czuprynę i muskając palcem jego policzka… chłopak później nie odstępował mnie na krok aż do momentu gdy wsiadaliśmy w dolomusza…
Jak na jedne dzień wystarczyło nam już zwiedzania. Wiedząc, że następnego dnia czeka nas kolejny intensywny dzień poszliśmy po prostu spać… Prawdę mówiąc, wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy jak intensywny dzień to będzie…